Dzisiaj jest: 3.5.2024, imieniny: Jaropełka, Marii, Niny

Katolik czy heretyk? Czyli teorie pewnego radnego

Dodano: rok temu

Odkąd pamiętam, zawsze miałem dystans do osób, które zajmowały się polityką. I to bez względu na to, czy ich działalność dotyczyła szczebla lokalnego, wojewódzkiego czy ogólnokrajowego. Nie była to bynajmniej kwestia doświadczenia, którego szczególnie w latach młodości zwyczajnie mi brakowało. Moje opinie budowałem na instynkcie, obserwacji i wyciąganiu wniosków, które jak się po latach przekonuję, nie sprowadziły mojej osoby na tzw. manowce.

Katolik czy heretyk? Czyli teorie pewnego radnego
Tak się stało, że moje zawodowe życie związało mnie z dziennikarstwem. Był to trochę przypadek, chociaż swoje trzy grosze w tym pomyśle dołożyła również ciekawość. Zostawię to jednak.
W tym zawodzie szybkość reakcji i tzw. nos stanowią fundament pracy, a ten jak się okazało, był mi dany. Bez względu, jednak na okoliczności, które wepchnęły mnie w zawodowe tryby maszyny oraz polityczne zawieruchy, których byłem świadkiem, zawsze dbałem o to, by polityków traktować z dużym dystansem. Powodów nie brakowało, albowiem ich pozorna bezinteresowność oraz inicjatywy, którym się przyglądałem, prawie zawsze były podszyte interesem. Bynajmniej nie tym społecznym. Co to, to nie. Interes ten nadzwyczaj często związany był z układaniem się i „kolesiostwem”, ten zaś przypominał raczej kuratelę własnych interesów aniżeli wspieranie mieszkańców. Pozostawię jednak ten temat na zupełnie inną okazję, chociaż przyznaję, jest on tożsamy z tym, o czym piszę.
Kilka dni temu, w czwartkowy wieczór podobnie jak i inni obserwatorzy lokalnej rzeczywistości postanowiłem wysłuchać rozmowy, jaką prowadził redaktor Krupecki na profilu FB Superportalu24. Nie należę może do oddanych fanów programu, jednak cytując, Matusza 22,21 Oddajcie, więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” postanowiłem wysłuchać wywiadu, gdyż po pierwsze bawią mnie tłumaczenia zaproszonych gości, szczególnie w chwilach, gdy są „dociskani” przez prowadzącego program. Z drugiej strony gościem jak wieść niosła miał być Radny Powiatu Gryfickiego PIS Pan Grzegorz Burcza, a to już dawało nadzieję ciekawej dyskusji.  
Pan Grzegorz Burcza to przecież społecznik, w dodatku emerytowany wojskowy, który od kilku lat stara odnaleźć się z różnym skutkiem w PIS-owskich strukturach samorządowych. Wywiad, jak to wywiad prowadzony według wypracowanego schematu, przyniósł jednak już na wstępie pewne zaskakujące teorie, których autorem jest Pan Grzegorz. O tym już za moment.
Zanim odniosę się do tego, co mnie tak wzburzyło dodam, że przeraża mnie to, na co coraz więcej pozwalają sobie ludzie związani z tą partią. Teoria, którą nakreślił w programie Pan Burcza jest bowiem herezją w najczystszej postaci, której zwykły katolik sam by nie wymyślił. Biorę jednak pod uwagę i to, że spory wpływ na taką postawę mogą mieć koledzy z partii, będący wzorem do naśladowania dla tzw. dołów. Zwał, jak zwał. Efekt delikatnie mówiąc kompromitujący, gdyż struktury PIS-u bez względu na szczebel polityczny niczym Rejtan rwący koszulę starają się, jak tylko mogą przekonywać społeczeństwo, czyli nas o tym, że ziemia jest płaska, zaś podejmowane decyzje są wdrażane wyłącznie dla naszego dobra. Wrócę jednak do programu.
Rozpoczynając oglądanie wywiadu, oczekiwałem tzw. „smaczków”, z których redaktor Krupecki jest znany. Jednak to, co usłyszałem z ust Pana Burczy, który odpowiedział na pytanie redaktora, wzbudziło we mnie, w takim zwykłym szarym człowieku, chrześcijaninie najprostszy wkur… Wybaczcie mi Państwo ten niechrześcijański kolokwializm, jednak pewnych rzeczy inaczej nie da się opisać. Już nie. Zacytujmy więc Pana Burczę oraz jego śmiałe teorie.

Red. Krupecki. Pana zadaniem lepiej, by jeden, czy drugi proboszcz zajmował się owieczkami w kościele, czy raczej wkładał palce w politykę, naszą lokalną?

Grzegorz Burcza. Panie Redaktorze to jest taki delikatny temat. Przecież Pan doskonale wie, że każda homilia, czy każde kazanie nawiązujące do Ewangelii można powiedzieć, że to jest polityka. I że Jezus uprawiał politykę.

Red. Krupecki. Jezus uprawiał politykę?
Grzegorz Burcza. No bo przecież był rewolucjonistą. Tak można powiedzieć, swego rodzaju.

Nie wiem, jak dla Państwa, ale dla mnie opinia radnego to delikatnie mówiąc skandal. Swoją niczym niepopartą teorią wdarł się na mój teren niczym natrętny sprzedawca garnków na pokazach dla seniorów, który ckliwymi historiami chce mnie przekonać, że z jego produktem za kilka tysięcy będę zdrowy… aż do śmierci. Moja cierpliwość na szczęście ma jednak swoje granice, zaś swoją wypowiedzią pan Burcza przekroczył ją bezwzględnie.

Biorąc powyższe pod uwagę, jak przystało na chrześcijanina, postanowiłem zareagować, gdyż stwierdzenie „Jezus uprawiał politykę” jest perfidną grą. Grą mającą na celu wzbudzenie sensacji lub co gorsze przekonanie nas o bezwzględnej słuszności teorii partii władzy. Efektem być może ma być sponiewieranie wyborczych umysłów, gwarantujący kolejną kadencję, która bez wątpienia definitywnie pogrąży nasz kraj w chaosie.

Teoria pana radnego sprawiła, że zadałem sobie pytanie, gdzie leży źródło tych zaskakujących tez. To, że partyjni koledzy, których tak często słuchamy w mediach, bez względu na to, czy chcemy tego, czy nie to jedno. Jednak teza, którą skleił miejscowy radny z ambicjami sięgającymi fotela burmistrza lub starosty, jest powodem wystąpienia u mnie gęsiej skórki. Skąd on się zerwał? Oby nie z choinki miejscowego proboszcza, który jak przystało na sojusz tronu z koroną, wykorzystuje ambonę do szerzenia politycznych treści, zgrabnie mieszając chochlą, w kotle pełnym mętnej wyborczej lury zwanej zupą.

W głowie jednak dalej huczy… Jezus uprawiał politykę… Może źródłem teorii jest jakże „popularny” HIT. Tyle tylko, że tu chodzi o religię, a nie historię, więc tam odpowiedzi nie znajdę.  
By dociec prawdy, postanowiłem poszukać innej drogi. Z pomocą przyszedł mi odnaleziony tekst salezjanina Dariusza Piórkowskiego „Jezus, religia i polityka”.

cyt: Nieraz się zastanawiam, dlaczego polityka budzi wielkie emocje, polaryzuje i dzieli ludzi. I myślę, że dzieje się tak dlatego, że zbyt wiele od niej oczekujemy i de facto ją ubóstwiamy. Jedni lamentują, że władza daje im za mało. Inni, że zabiera zbyt dużo. W Ewangelii (Mt 22, 15-22) Jezus w pewnym sensie studzi te nasze polityczne niepokoje i poucza, że kto oddaje się całkowicie Bogu, będzie miał zrównoważony stosunek do życia politycznego oraz takiej czy innej władzy.

W naszych czasach relacja między państwem i religią, między polityką a wiarą, to drażliwa kwestia. Chrystus nie pozwala się wciągnąć w emocjonalno-polityczne przepychanki ani nie dąży do obalenia wrogiego judaizmowi imperium. Sprawia wrażenie, jakby go to w ogóle nie interesowało. Dlaczego? Ponieważ jego zdaniem, istnieją głębsze pokłady życia niż zmieniające się systemy i ustroje polityczne. Naiwnością jest sądzić, że to od nich zależy szczęście człowieka.


To jeszcze nie koniec wniosków płynących z cytowanego tekstu, który w dużej mierze jest zaprzeczeniem określenia użytego przez Pana Grzegorza. Co dalej pisze Ojciec Piórkowski? Otóż cyt: Chrześcijanie często są kuszeni, by w dziedzinie życia społecznego wchodzić w skrajności. Albo unikać zaangażowania w sprawy „światowe” i politykę – domenę władzy, zepsucia i korupcji, by usunąć się w cień i zacisze prywatności. Albo dążyć do zaprowadzenia w kraju teokracji, to znaczy, takiego urządzenia państwa, w którym władza powinna ustalać wszystko według wytycznych religii i kościoła. A Chrystus zdaje się twierdzić, że chrześcijanin nie powinien przesadnie emocjonować się życiem politycznym, lecz być wolnym.

Czy więc uprawiając politykę, zwracałby uwagę na zagrożenia płynące z niej, szczególnie gdy jest obrazem cnót i wzorem do naśladowania. Wątpię. Cytowany tekst, chociaż przytoczony we fragmencie w żaden sposób nie potwierdza publicznie wypowiedzianej herezji. Powiem więcej. Wnioski, jakie płyną z tej interpretacji, są jasne i klarowne.
Czy więc nie mamy tu doskonałego przykładu tego, że politycy i to bez względu na barwy polityczne, które reprezentują, dla potwierdzenia swoich słów gotowi są publicznie pleść brednie, licząc na naiwność słuchających? Tego nie wiem. Być może źródło tych futurystycznych bredni leży zupełnie gdzieś indziej. Zaś odpowiedzi na pytanie należy poszukiwać w czasie spotkań, o których w programie również było. Tego również nie wiem. Obawiam się jednak tego, że za wszystkimi obietnicami, tezami i podobnymi kwiatkami ktoś lub coś stoi. Czasy, w których przyszło nam żyć, podszyte są ułudą i kłamstwem. Tym bardziej pamiętajmy o tym, że to wyłącznie od nas samych zależy, czy zgodzimy się naiwnie wierząc im, czy raczej stawimy opór, przeciwstawiając się takim sytuacjom, jak ta opisana. Po co ktoś zapyta? Chociażby po to, by wróciła normalność do naszych domów. Zaś politycy, którzy wykorzystując swoją pozycję, dla swojego interesu gotowi są tworzyć takie paszkwile jak ten, opisany.
 
26
5

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOK-U BĄDŹ ZAWSZE NA BIEŻĄCO!

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.